Mimo że dziecko nie chce być w rodzinie zastępczej, nie interesuje to ani urzędników PCPR w Radzyniu Podlaskim, ani sądu...
Reportaż można obejrzeć TUTAJ
- Sądy bardzo szybko pozbawiają matki biologicznej władzy
rodzicielskiej, ale długo badają sprawę w drugą stronę. Mija pięć lat i dalej
badają – zauważa Marek Szambelan z Fundacji „Razem Lepiej”.
Przedruk skrótu materiału ze strony Polsat:
Pani Małgorzata od kilku lat bezskutecznie walczy o odzyskanie córki umieszczonej w rodzinie zastępczej. Wraz z mężem ma wzorową opinię kuratora, odpowiednie warunki mieszkaniowe, bardzo dobrze opiekuje się młodszą córką. I wszystko na nic. Zdaniem sądu, 8-letniej Wiktorii lepiej będzie w obcej rodzinie.
Pani Małgorzata od kilku lat bezskutecznie walczy o
odzyskanie córki umieszczonej w rodzinie zastępczej. Wraz z mężem ma wzorową
opinię kuratora, odpowiednie warunki mieszkaniowe, bardzo dobrze opiekuje się
młodszą córką. I wszystko na nic. Zdaniem sądu, 8-letniej Wiktorii lepiej
będzie w obcej rodzinie.
Pani Małgorzata Zając od kilku lat jest szczęśliwą matką i
żoną. Mieszka z mężem i czteroletnią córką Patrycją w małej wiosce Hołowno,
niedaleko Radzynia Podlaskiego. Jeszcze kilka lat temu o szczęściu mogła tylko
pomarzyć. Kiedy miała zaledwie 14 lat, razem ze swoimi dwiema siostrami trafiła
do domu dziecka.
- Tęskniłam za domem rodzinnym. Dom dziecka nie jest niczym
dobrym, nie chciałam tam być – rozpacza.
Pani Małgorzata, kiedy miała 17 lat urodziła córkę Wiktorię.
Trafiła do domu samotnej matki. Tam poznała pana Piotra. Para postanowiła
pobrać się i założyć rodzinę. Pan Piotr zaadoptował córkę pani Małgorzaty.
Niestety, w małżeństwie przestało się układać i sześć lat temu sąd zdecydował o
umieszczeniu dwuletniej wówczas Wiktorii w rodzinie zastępczej.
- Ich zdaniem nie miałam instynktu, nie darzyłam dziecka
uczuciem – opowiada pani Małgorzata. A jej siostra, pani Barbara dodaje: „Ona
nie dostała żadnej pomocy, choćby duchowej, materialnej. Była sama i była
bardzo młodą mamą .”
Pan Piotr i pani Małgorzata przezwyciężyli kryzys małżeński.
Cztery lata temu urodziła im się druga córka - Patrycja. Jednocześnie starali
się także o odzyskanie pierwszej córki Wiktorii. Niestety, od kilku lat sąd
odmawia powrotu dziecka do rodziny biologicznej.
- Dlaczego jest taka niesprawiedliwość, że obcy ludzie mają
prawo do wychowywania mojego dziecka, a mi nawet zabraniają je odwiedzić, gdy
jest chore? – pyta pani Małgorzata.
Państwo Zającowie nie mogą odzyskać swojej córki. Na nic
pozytywne opinie kuratora i ośrodka pomocy społecznej.
- Pierwszy raz spotykamy się z taką sytuacją na naszym
terenie. Dom zadbany, wyposażony w łazienkę, którą wyremontowali z własnych
środków. Ja nie widzę przeciwwskazań do powrotu dziecka do tej rodziny – mówi
Ewa Zielonka z Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Podedwórzu.
- Są wspaniałym małżeństwem, są opiekuńczy dla Patrysi. Dla
mnie oni są przykładem – twierdzi Zdzisława Wasilik, kuzynka pani Małgorzaty.
- Nie można tak prosto przełożyć stwierdzenia, że jak mają
już jedno dziecko, co do którego mają pełnię władzy rodzicielskiej, to
natychmiast przywróćmy władzę rodzicielską do drugiego. Ta dziewczynka jest już
pięć lat w rodzinie zastępczej – mówi Artur Ozimek z Sądu Okręgowego w
Lublinie.
Na terenie swojej gminy państwo Zającowie mają nienaganną
opinię. Pomimo tego sąd przeciąga sprawę. Jak twierdzą państwo Zającowi, wpływ
na to ma także rodzina zastępcza i Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Radzyniu
Podlaskim, które współpracuje z rodziną zastępczą.
Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Radzyniu Podlaskim
odmówiło nam komentarza przed kamerą. Próbowaliśmy porozmawiać z rodziną
zastępczą Wiktorii. Również bezskutecznie.
- Sąd widzi rację dwóch stron. Z jednej strony jest opinia
kuratora, który wręcz rozpływa się nad
aktualnym stanem rodziców biologicznych, opinia jest wzorcowa. Sąd musi jednak
patrzeć nie z perspektywy rodziców biologicznych, ale dziecka. Sąd nie może
działać emocjonalnie – mówi Artur Ozimek z Sądu Okręgowego w Lublinie.
- Sądy bardzo szybko pozbawiają matki biologicznej władzy
rodzicielskiej, ale długo badają sprawę w drugą stronę. Mija pięć lat i dalej
badają – zauważa Marek Szambelan z Fundacji „Razem Lepiej”.
- Ile jeszcze oni będą niszczyć naszą rodzinę ? Kiedy ten
koszmar się skończy? To jest moje dziecko – rozpacza pani Małgorzata.*
* skrót materiału