piątek, 7 listopada 2014

Dziennikarstwo Obywatelskie to w dużej mierze powołanie…

Z Maciejem Malinowskim, mistrzem ortografii polskiej, felietonistą tygodnika „Angora", wykładowcą akademickim w krakowskich uczelniach, rozmawia Dariusz Marek Gierej.

Skąd w tobie tyle pasji do ortografii?

– Powiem nieskromnie, że musiałem się z tym chyba urodzić. Od najmłodszych lat gramatyka i ortografia, a później interpunkcja nie sprawiały mi żadnych kłopotów. Dzisiaj właśnie interpunkcja, o której mój mistrz prof. Jan Miodek mówi, że jest to sztuka myślenia, stała się moim największym konikiem. Kiedy skończę pisanie doktoratu (temat dysertacji to oczywiście ortografia), będę organizował w Krakowie trzymiesięczne kursy nauki interpunkcji dla wszystkich ambitnych Polaków. Każdego chętnego nauczę poprawnego stawiania przecinków…

Jesteś mistrzem ortografii polskiej. Czy trudno było zdobyć tytuł? Jak wyglądał sam konkurs?

– Wygrałem mistrzostwa Polski w ortografii w 1990 r. i zostałem wtedy czwartym mistrzem. Oczywiście, trudno było sięgnąć po tytuł… Konkurs wyglądał wówczas inaczej niż w następnych latach. Najpierw pisało się dyktando eliminacyjne, a najlepsi zostali za miesiąc zaproszeni do studia Polskiego Radia w Katowicach na półfinał i finał. W finale startowało sześć osób, należało odpowiedzieć na pytania już nie tylko z ortografii, ale także z gramatyki czy interpunkcji, np. ile kropek ma wielokropek (poprawna odpowiedź: trzy, gdyż każda następna kropka to już wykropkowanie…). Niestety, wtedy gdy startowałem, główną nagrodą nie był jeszcze samochód osobowy czy nagroda 30 tys. zł. Otrzymałem jedynie telewizor kolorowy od sponsora, 200 zł od Programu III Polskiego Radia i jakieś słowniki z PWN-u…

Czy mistrzowi zdarza się popełniać błędy? Czy ludzie ciebie poprawiają?

– Raczej nie, ale to wcale nie oznacza, że jestem wszystkowiedzący. Daleko mi do besserwisserstwa. W razie wątpliwości zaglądam do słownika. Poprawna polszczyzna stanowi dla mnie wyzwanie, ciągle ją doskonalę. Najważniejsze to mieć świadomość językową, refleksję, czy pisząc coś, robię to dobrze, używam słów we właściwym znaczeniu, dobrze je odmieniam i zapisuję…

Jakie są według ciebie najczęstsze błędy w mowie i piśmie popełniane przez Polaków?

– Uchybienia różnego rodzaju przytrafiają się wszystkim: osobom prostym i wykształconym, uczniom i nauczycielom, dziennikarzom i redaktorom, studentom i profesorom, dzieciom i rodzicom. Bardzo źle mówią politycy, urzędnicy, adwokaci, ekonomiści, inżynierowie, księża w kościele. Nic nie wskazuje na to, żeby było w tym względzie lepiej… Mnóstwo ludzi mówi i pisze np. wziąść zamiast wziąć, lubieć zamiast lubić, wymyśleć zamiast wymyślić, nienawidzieć zamiast nienawidzić, pisało w gazecie zamiast było napisane, póki co zamiast na razie, tymczasem, przekonywujący zamiast przekonywający, odczepiny zamiast oczepiny. Niezwykle denerwujące są te wszystkie karnistry zamiast kanistry, biometry zamiast biomety, steropiany zamiast styropiany, dekoldy zamiast dekolty. Mógłbym wymieniać długo…

Czy gazety mogą uchodzić za wzór, jeśli chodzi o poprawność językową?

– Broń Boże! Dziennikarze piszą robią wiele błędów stylistycznych, ortograficznych i interpunkcyjnych, czego nie wyłapuje się przed drukiem. Jednym z powodów jest to, że w gazetach pracuje wiele przypadkowych osób, które kompletnie nie radzą sobie z polszczyzną. W dużej mierze jest to jednak wina ich przełożonych, nieraz niewiele więcej wiedzących o sprawach rodzimego języka, a zatem i niewiele wymagających od innych.

Co sądzisz o używaniu w mediach słów potocznych?

– Jak sama nazwa wskazuje, nie powinny one trafiać do gazet… Niestety, trafiają i są przez niektórych dziennikarzy tolerowane. Uważają oni nawet, że w ten sposób jest się bliżej czytelnika…

Funkcjonuje opinia, że teksty dziennikarzy obywatelskich są gorsze niż dziennikarzy zawodowych…

 – Cóż, trochę można się z tym zgodzić… Dziennikarze amatorzy piszą tak jak umieją: jedni lepiej, drudzy gorzej, ale niestety często ich teksty nie spełniają kryteriów dobrego materiału dziennikarskiego. Dziennikarze amatorzy nie znają (no bo gdzie mieli to zrobić?) warsztatu, nie wiedzą, jak powinna wyglądać dobrze skonstruowana informacja, co to jest lead (lid), zasada „odwróconej piramidy”, czym się różni artykuł informacyjny od informacji albo jakimi cechami musi się charakteryzować sprawozdanie. Nie mają pojęcia, że w wywiadzie najważniejsze jest pierwsze pytanie dziennikarza i ostatnia wypowiedź interlokutora (bo to pointa, podsumowanie całej rozmowy i dlatego nie dziękuje się za rozmowę, bo to rozbija pointę), że nie trzeba pisać „Pan”, „Pani” (wielkimi literami), gdyż wywiad to coś wtórnego, skierowanego do czytelnika. Dziennikarze amatorzy piszą więc po omacku. W normalnej redakcji, zanim artykuł znajdzie się w druku czy na antenie, musi być przez kogoś (zwykle przełożonego) przeczytany, oceniony, poprawiony i zatwierdzony do druku. W razie czego ląduje w koszu. Dziennikarz amator to, co napisze, od razu daje do sieci, często nieświadomy, że informacja, komentarz czy felieton zawierają uchybienia. Sporo do życzenia pozostawia język, jakim posługują się dziennikarze obywatelscy. Często piszą tak jak mówią albo silą się na styl napuszony, pretensjonalny. W ich tekstach znajduje się mnóstwo usterek językowych: stylistycznych, ortograficznych, a przede wszystkim interpunkcyjnych. Dziennikarz obywatelski ma małe szanse, żeby dowiedzieć się, że butonierka nie jest ‘kieszenią na marynarce’, tylko ‘dziurką w klapie marynarki’, a prząśniczka – ‘prządką’ (to ‘część kołowrotka’); że nie mówi się iść po najmniejszej linii oporu, tylko iść po linii najmniejszego oporu, bo chodzi ‘o najmniejszy opór’, a nie ‘o najmniejszą linię’…

Czy zauważyłeś, że do serwisów internetowych dziennikarze zawodowi wrzucają gorsze artykuły?

– Powiedziałbym raczej, że artykuły mniej dopracowane, nie przeczytane przez wydawcę czy sekretarza redakcji, a więc nie poprawione merytorycznie, językowo. Wystarczy porównać codzienne wydanie papierowe „Gazety Wyborczej” i te same teksty w portalu www.gazeta.pl…

Serwisy społecznościowe zobowiązują dziennikarzy do należytej staranności w redagowaniu tekstów, nie popełniania błędów, poprawnego wykorzystania znaczników. Czy w przypadku powstania błędów serwis nie powinien publikować takiego materiału?

– Dziennikarze obywatelscy na pewno bardzo się starają, ale często nie mają odpowiedniej wiedzy, żeby napisać tekst tak jak należy pod względem warsztatowym. Jeśli jakiś artykuł nie spełnia kryteriów znalezienia się w sieci, właściciel portalu powinien go wstrzymać i odesłać autorowi do poprawy…

Istnieje wiele zdań na temat źródeł, z jakich najlepiej korzystać, pisząc teksty…

– Najlepiej sprawdzonych! Dziennikarz obywatelski i każdy inny powinien się dwa razy zastanowić, kiedy otrzymuje sensacyjną wiadomość. Żyjemy w czasach permanentnej walki politycznej i kotłowania się spraw ludzi w samorządach lokalnych. Trzeba więc być ostrożnym. Ale osobom pokrzywdzonym przez los wypada zawsze pomagać…

Prowadzisz stronę internetową „Obcy język polski” (www.obcyjezykpolski.interia.pl) będącą odpowiednikiem tekstów ukazujących się w ogólnopolskim tygodniku „Angora”. Jakie pytania otrzymujesz najczęściej?

– Niebawem będzie to już 500. odcinek… Pytania są różnorodne, okazuje się, że jest w Polsce sporo osób, którym leży na sercu poprawność językowa i którzy boleją nad tym, że dobra polszczyzna podupada. Najczęściej zdarzają się pytania o poprawność gramatyczną wyrazów, pochodzenie słów, czasem pisownię i interpunkcję.

Czy współpracujesz z prof. Janem Miodkiem?

– Mam zaszczyt znać osobiście prof. Miodka, to niezwykły człowiek w kontaktach bezpośrednich. Czasem proszę go konsultację w jakiejś spornej kwestii.

Czy uważasz, że dyslektyk może się nauczyć ortografii?

– Myślę, że jakiś podstawowy poziom znajomości pisowni może mimo wszystko osiągnąć, jeśli będzie usilnie nad sobą pracować. Często jednak tego nie robi, ma przecież w szufladzie odpowiednie zaświadczenie od lekarza…

Czy masz jakieś rady dla chcących pisać poprawnie?

– Trzeba nad sobą pracować, zaglądać do słowników, czytać dobre teksty, interesować się poprawną polszczyzną…

Moje nazwisko Gierej bardzo często wymawiane i pisane jest jako Gieraj. Jaka jest przyczyna popełniania tego błędu…

– Fonetyczna. To odwrotna sytuacja niż przy wymawianiu wyrazów tutaj czy dzisiaj, przekręcanym często na tutej, dzisiej. Otóż otoczenie fonetyczne głoski a sprzyja podniesieniu języka w górę – ku głosce e , bo zarówno ś , jak i j są głoskami, przy których artykulacji język znajduje się w górnym położeniu, a zatem droga od wysokiego j (dzisiej) jest krótsza niż od wysokiego ś – poprzez niskie a – do wysokiego j (dzisiaj) . To nie moje wyjaśnienie, tylko prof. Jana Miodka. Na przekształcanie nazwiska Gierej w Gieraj mogą jednak również wpływać wyrazy kończące się na -aj, np. samuraj, wczoraj, kraj, skraj, raj, samograj.

Czy twoim zdaniem wyrazy tzw. nieparlamentarne mogą wejść na stałe do języka ogólnego, tracąc swoje pierwotne znaczenie, a przyjmując rolę tak zwanych przerywników w rozmowie, ogólnie akceptowalnych? Skoro nawet w poezji używanie wulgaryzmów jest na porządku dziennym, ba (!) należy do dobrego tonu…

– Mam nadzieję, że nigdy tak się nie stanie. Wzorcowy język ogólny musi być pozbawiony wszelkich chwastów, wulgaryzmów czy pornogaryzmów. Ja nie mówię zajebiście…

Jakiej rady udzieliłbyś na koniec dziennikarzom społecznym? Co powinno być najważniejsze w ich pracy?

– Dziennikarstwo obywatelskie to w dużej mierze powołanie, chęć pisania, komentowania rzeczy dziejących się w „małych ojczyznach”, by pomagać ludziom, patrzeć na ręce sołtysowi, wójtowi, burmistrzowi. Dobrze się stało, że mamy internet i że każdy może zamieścić tam swoje teksty. Kiedyś tacy ludzie pisali listy do gazet czy tygodników i liczyli na to, że zostaną wydrukowane. A często nie były, co rodziło frustrację autorów. Dziennikarze obywatelscy muszą być uczciwi, a nie pisać na zamówienie kogoś. Ich pisanie powinno wynikać z autentycznej potrzeby wyrażenia opinii w jakiejś sprawie.

Rozmawiał Dariusz Marek Gierej

Wywiad jest z lipca 2011 roku. 

Strona internetowa  dr . Macieja Malinowskiego: Obcy język polski

Kontakt z autorem: dm.gierej@gmail.com